Tytuł oryginalny: Shame
Trylogia Zatraceni. Część Trzecia
Wydawnictwo Feeria Young
Data wydania: 10 września 2015
Liczba stron: 360
Kategoria: literatura młodzieżowa, new adult
Moja ocena: 9/10
Wstydu nie unikniesz.
Rachel Van Dyken stworzyła piękną serię o tematach ważnych i
niezbyt chętnie poruszanych w dzisiejszych czasach. Są to tematy trudne, a
problemy jakie w nich są poruszane na pewno każdy chciałby omijać szerokim
łukiem. Niestety nie każdy może sobie na to pozwolić, niestety niektórych
dopada choroba, dręczące poczucie winy i wstyd. Nie każdy ma szansę schować się
przed tym, ale my mamy szansę o tym przeczytać i uświadomić sobie jak bardzo
życie człowieka jest kruche i jak dużo zależy od nas, od naszej siły, by
stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu.
„Strach jest narzędziem, a nie słabością.”
Tym razem przyszedł czas na historię Lisy. Dziewczyna nie ma
lekko. Próbuje ukryć się za maską, jaką stworzyła. Próbuje oderwać się od
demonów przeszłości, pozostawić je za sobą, jednak one ciągle wracają. Ktoś
ciągle przypomina jej o przeszłości, która napawa ją strachem, obrzydzeniem,
ale też wstydem. Tristan pojawia się na jej drodze nie bez powodu. On także ma
swoje mroczne tajemnice, ale te sekrety wiążą go z Lisą, czy tego chce czy nie.
Oboje muszą stawić czoła temu, co przyniesie im kolejny dzień. A ten dzień nie
będzie należał do łatwych.
Czytając „Utratę” myślałam, że lepiej być nie może. Rachel Van
Dyken zaskoczyła miliony czytelników tak znakomitym rozpoczęciem trylogii „Zatraceni”.
Jednak myliłam się. Kontynuacja okazała się jeszcze lepsza. Po całym gradzie
emocji, wrażeń i potoku łez byłam pozbawiano tchu na bardzo długo. „Toxic” to książka,
którą pokochałam do granic możliwości. Do tej pory w mojej głowie toczy się
gonitwa myśli poświęcona tej lekturze. I dlatego tak bardzo wyczekiwałam
zakończenia tej serii. „Wstyd” okazał się dobrą książką, niestety nie podniósł
poprzeczki wyżej.
Historia opisana we „Wstydzie” nie należy do łatwych. Autorka
porusza bardzo trudne tematy i potwornie przykre. Nikt z nas nie chciałby stać
się ofiarą prześladowań, nękań, czy być ofiarą przemocy psychicznej. Nikt nie
chciałby być zdominowanym przez kogoś bliskiego. A z tym wszystkim musi
zmierzyć się bohaterka „Wstydu”. Ze swoim własnym, bezwzględnym i pozbawionym
jakichkolwiek skrupułów wstydem.
„Prawdziwą miłość do kogoś poznaje się właśnie po tym, że pragnie się go na dobre i złe, że jest się gotowym przejść przez wszystko, co straszne i mroczne, by u schyłku dnia nadal być z tą osobą.”
Mimo, że książkę czyta się lekko i szybko to na sercu ciąży
nam głaz współczucia i żalu. Od początku kibicowałam Lisie i Tristanowi mając
nadzieję, że ich historia skończy się pozytywnie. Każdy zasługuje na szczęście,
na miłość , na to by żyć. Nie możemy uchylać się od odpowiedzialności za własne
błędy, nie możemy chować się pod maską, nie możemy uciekać i nie możemy zamykać
się przed tymi, którzy chcą nam pomóc.
„Ciało człowieka to instrument. Trzeba wiedzieć jak na nim grać.”
Brak przewidywalności od pierwszych stron to chyba jest to,
co najbardziej rozczarowało mnie w tej książce. Już po kilku kartkach wiemy z
czym mamy do czynienia i z czym będziemy się mierzyć przez kolejne strony.
Jednak żeby równowaga była zachowana autorka zadbała o zaskakujące zakończenie.
Przed końcem historii mamy nagły zwrot akcji, coś niewyobrażalnego, coś co
wciska w fotel i z prędkością bolida Formuły 1 czytamy książkę kartka po kartce,
by poznać zakończenie. Jest to coś zupełnie nieprzewidywalnego, tak
zaskakującego, że w niepamięć odchodzą wszystkie „ale”, które pojawiły się
wcześniej.
Cała trylogia „Zatraceni” przepełniona jest oceanem emocji.
Książki poruszają trudne tematy, z którymi stykamy się w prawdziwym życiu.
Choroba, zaufanie, przyjaźń, zdrada, miłość, demony przeszłości, zła decyzja,
opieka, stalking, przemoc emocjonalna. Ta seria ma jedną najważniejszą cechę –
jest przepełniona prawdą. I tę prawdę wszyscy powinni poznać. To co autorka
chciała przekazać, to co jej się udało w tak idealny sposób przelać na kartki
papieru.
„Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przyszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy.”
W „Utracie” zakochałam się bez pamięci. „Toxic” rzuciło
moimi emocjami o ścianę sprawiając, że zabrakło mi tchu, że oddychanie stało
się trudniejsze. A „Wstyd”? „Wstyd” przygwoździł mnie do ściany i nie pozwolił
na najmniejszy ruch. To nawet zabawne jak autorka potrafi manipulować emocjami
czytelnika. Jak może doprowadzić go do łez, a w następnej chwili nie może on przestać
się śmiać, czystym śmiechem pozbawionym trosk i zmartwień.
Trylogią „Zatraceni” Rachel Van Dyken skradła moje serce.
Zaliczam ją do grona moich ulubionych pisarzy, a wszystkim, bez najmniejszego
wyjątku, polecam nie tylko „Wstyd”, ale również pozostałe części tej
fenomenalnej serii.
Dziękuję Wydawnictwu Feeria Young za możliwość zapoznania
się z całą serią „Zatraceni”.
Link do recenzji części pierwszej "Utrata", części drugiej "Toxic".
Dziś jestem świeżo po lekturze, jestem zaskoczona zauroczona i zdziwiona poziomem na jaki wzbiła się autorka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książkomiłościmoja.blogspot
Nie jestem przekonana co do tej serii, mimo tego, że bardzo chciałabym się do niej przekonać, nie mogę :( Może kiedyś uda mi się i w końcu ją przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńThe magical world of books
~ Zaczarowana
Czuję, że spodoba mi się ta lektura. Dość o niej dużo wszędzie i okładka krzyczy, żeby wreszcie po nią sięgnąć. Jeżeli dodatkowo piszesz, że zakończenie jest nieprzewidywalne, to tym bardziej muszę przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń