PRZEDPREMIEROWO
Tę bitwę wygrywa miłość, ale czy wygra wojnę?
Estelle Maskame zadebiutowała powieścią „Czy wspominałam, że
Cię kocham?”, która zyskała rzeszę fanów na całym świecie. Historię Eden i
Tylera i ich miłości, która nie miała prawa się zdarzyć, pokochały miliony
czytelników. Rozpoczynając serię Dimily, autorka nie mogła się spodziewać, że
jej powieść zostanie tak dobrze przyjęta, co więcej, że fani będą czekać z
ogromną niecierpliwością na kolejne części. Druga część – „Czy wspominałem, że
Cię potrzebuję?” to kolejna porcja emocji, pokonywania swoich słabości, a także
odrobina intrygi i tajemnicy. Jedno jest pewne – tak dobrej powieści new adult
trzeba ze świecą szukać!
„Tak to już jest z odległością: albo sprawia, że oddalasz się od kogoś, albo uświadamia ci, jak bardzo go potrzebujesz.”
Eden w końcu wyjeżdża na wakacje do Nowego Jorku do Tylera.
Minęły dwa lata odkąd postanowili, że ich miłość nie ujrzy światła dziennego.
Jednak uczucia o sobie przypominają. Eden jest zdezorientowana – musi wybrać
pomiędzy Deanem, którego kocha, a Tylerem, w którym jest zakochana. Podczas
tych 6 tygodni spędzonych razem, przybrane rodzeństwo, utwierdzi się w
przekonani, że z miłością nie można wygrać. Czy razem stawią czoła całemu
światu? Czy będą na tyle silni, by się nie poddać?
„Nie wiem, jak powinien się czuć człowiek, który kogoś kocha (…) ale jeśli miłość oznacza, że człowiek myśli o drugiej osobie w każdej sekundzie dnia… Jeśli oznacza, że cały twój nastrój poprawia się, gdy ta osoba jest w pobliżu… Jeśli oznacza, że zrobiłbyś dla tej osoby absolutnie wszystko (…) to jestem w tobie bezgranicznie zakochany.”
Czytając książkę miałam wrażenie, że upadam, po czym podnoszę
się, by zderzyć się z pędzącym pociągiem, który zmiażdży moje serce. Czuję się
tak do tej pory. Książka jest niczym przejażdżka kolejką górską – prawdziwy
rollercoaster emocji. Ale to zakończenie… odwołanie się do niego to już chyba
jest nieodłączny element moich recenzji. Zakończenie w „Czy wspominałem, że Cię
potrzebuję?” mogę porównać do sztormu. Pełne emocji, napięcia, łez i szoku, z
mocnym przejściem w stan zupełnego niedowierzania. Trudno się pozbierać po tym,
co czytamy na ostatnich stronach, a jeszcze trudniej żyć z myślą, że na kolejną
część Dimily musimy poczekać. Zakończenie w „Czy wspominałem, że Cię
potrzebuję?” jest znacznie lepsze niż w poprzedniej części. Przytoczę tutaj cytat
z książki, który idealnie opisuje mój stan po przeczytaniu książki:
„I nagle wszystko we mnie się rozpada. Moje serce przestaje bić. Płuca zapadają się w sobie. Krew rzednie. Gardło przeszywa ból – całe moje ciało staje się siedliskiem bólu. Głowę mam zbyt ciężką, a kolana uginają się pode mną (…)”
„Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?” to nie tylko książka o
trudnej miłości. To również recepta na pokonywanie słabości, walczenie z
własnymi kompleksami. Bohaterowie w tej części dorastają. Tyler przechodzi
przemianę – panuje nad agresją, nie zażywa narkotyków. Program w jakim
uczestniczył wyraźnie go odmienił. Eden stara się zaakceptować swój wygląd, nie
zwraca już tyle uwagi na to co zjada. Widzimy wyraźną przemianę tych dwójki,
oczywiście na dobre. Autorka pokazuje, że jeżeli mamy silną wolę, mamy dla kogo
się zmienić to możemy dokonać wszystkiego. Trochę zachowanie Eden w niektórych
momentach może być z lekka przesadzone – dosłownie jakby kierowały nią hormony.
Wyolbrzymia dużo rzeczy, przez co jej zachowanie może wydawać się nieco
dziecinne. Bohaterowie drugoplanowi stanowią idealne dopełnienie fabuły.
Estelle Maskame utrzymuje poziom. Jej warsztat pisarski
nawet się poprawia, więc książkę czyta się i szybko, i przyjemnie. Odejmuję
jeden punkt, bo mimo że książka bardzo mi się podobała, nie porwała mnie tak
jak pierwsza część (nie licząc oczywiście zakończenia, które powala na kolana).
Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co czeka na nas w ostatniej części Dimily.
Jest jeden mankament, który okropnie mnie zirytował,
zdenerwował i przywołał wszystkie negatywne odczucia. Nie jest to żaden błąd
stylu czy fabuły, nie zrozumcie mnie źle, ale po prostu nie cierpię jednej
postaci – Tiffani. Tak! Wkurzył mnie bohater, postać fikcyjna. Byłam tak
zirytowana jej postawą w książce, że z trudem pohamowałam się żeby nie rzucić książką
o ścianę. Mój szacunek do książek na szczęście zwyciężył. Tiffani nie polubiłam
już w pierwszej części – jej charakter jest po prostu paskudny, a w drugiej
części przekracza wszystkie możliwe granice paskudztwa. Jeżeli autorka umie
wzbudzić w czytelniku takie emocje, umie tak wykreować bohaterów, by
doprowadzić czytelnika do białej gorączki, albo wręcz przeciwnie – by zakochiwał
się w nich po uszy – to może oznaczać tylko jedno. Taka książka jest wart
przeczytania i dyskusji. Powiem więcej – musicie ją przeczytać i nie przyjmuję
żadnych wymówek! Ta książka musi się znaleźć na waszej liście „must have”, „muszę
przeczytać”, czy jakiejkolwiek innej priorytetowej liście.
Autor: Estelle Maskame
Tytuł oryginalny: Did I Mention I Need You?
Trylogia Dimily. Część Druga
Wydawnictwo Feeria Young
Data wydania: 2 marca 2016
Liczba stron: 360
Kategoria: new adult, literatura młodzieżowa
Tytuł oryginalny: Did I Mention I Need You?
Trylogia Dimily. Część Druga
Wydawnictwo Feeria Young
Data wydania: 2 marca 2016
Liczba stron: 360
Kategoria: new adult, literatura młodzieżowa
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Feeria Young.
Link do recenzji części pierwszej "Czy wspominałam, że Cię kocham?"
Czytałam pierwszy tom i jeśli mam być szczera, to trochę się na nim zawiodłam. Wszyscy chwalili jaka to świetna książka a dla mnie ona po prostu nie miała "tego czegoś"... Początkowo wydawała się ok, ale jakoś nie specjalnie mnie pochłonęła. Przeczytałam ją tylko z nudów i nie podzielam tego entuzjazmu tłumu. Chyba za bardzo się nakręciłam na tę książkę i szczerze? Nawet nie czekam na drugi tom. Jeśli trafi w moje ręce - ok, może znajdę czas, ale jeśli nie - to też przeżyję :/
OdpowiedzUsuńWczoraj właśnie przeczytałam pierwszą część i... nie wiem co powiedzieć! Tiffani jest strasznie wkurzająca, potwierdzam xD Cała ta historia jest taka wciągająca, że nie wiem czy wytrzymasz do premiery drugiego tomu :D
OdpowiedzUsuńCzekam na tą książkę z wielką nadzieją, że się nie zawiodę. Pierwsza część była cudowna i chciała bym tak samo zatracić się w tej części :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam pierwszej części :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńJuż druga część, a ja jeszcze pierwszej nie przeczytałam! Muszę szybko nadrobić, bo warto :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ostatnio w księgarni pierwszą część. Była nawet przeceniona i zastanawiałam się nad jej kupnem. Teraz naprawdę żałuję, że się nie zdecydowałam :c
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie bardzo zachęciła do tej lektury. Mogłabym się na nią skusić.
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszego tomu i nie wiem czy sięgnę. troszeczkę odstrasza mnie tematyka tych książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
houseofreaders.blogspot.com
Pierwsza część tej serii już od jakiegoś czasu znajduje się na mojej liście 'must have", dlatego nie mogę się doczekać, aż w końcu trafi w moje ręce :D
OdpowiedzUsuńPrzedwczoraj stałam w Biedronce nad pierwszym tomem i ubolewałam, bo nie mogłam go zakupić. Ta historia bardzo mnie intryguje, chociaż jednocześnie trochę brzydzi, więc jeszcze nie wiem, czy po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Przerwa na książkę
Snapchat: przerwa_ksiazke
Wiesz, że to podlega pod znęcanie?! Jak można! Tak bardzo chcę przeczytać tę książkę a Wy wszyscy robicie na nią taaaaką ochotę! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książko miłości moja
Nie przepadam za takimi książkami - zwykle są dość przewidywalne i mdłe od nadmiaru "cukierkowatości".
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam w Biedronce pierwszy tom na przecenie i naprawdę chciałam po niego sięgnąć.
Bo Dimily.
Bo wszyscy polecają.
Bo niby takie wybitne.
A ja rzuciłam na opis okiem i jakoś nie zanosi się na to, żeby spoczęło na tej książce chociaż na minutę dłużej.
Pozdrawiam i zapraszam na nową-starą recenzję "Leku na śmierć",
Isabelle West
Z książkami przy kawie