piątek, 10 kwietnia 2015

"Uzdrowiciel. Cienie przeszłości" Magdalena Kułaga

Autor: Magdalena Kułaga
Wydawnictwo Goneta.net
Data wydania: 3 marca 2015
Liczba stron: 332
Kategoria: fantasy 

Moja ocena: 5/10


Dar czy przekleństwo?


Po lekturze „Uzdrowiciela” człowiek uświadamia sobie, jak bardzo zmienia się zachowanie ludzi w skrajnych sytuacjach. Do czego są zdolni przedstawiciele naszego gatunku w czasie zarazy czy wojny. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce, ale ja ze swojej strony powiem tylko, że w takich sytuacjach człowiek nie różni się niczym od zwierząt. Działa instynktownie, egoistycznie, impulsywnie. Działa jak zwierzę.

„Miłość do innych potęgowała jego dar. Nie mógł być inny. Gdyby stracił tę wrażliwość i zobojętniał, straciłby dar, który czasem, jak teraz, stawał się dla niego ciężarem, lecz jednocześnie był esencją jego istnienia.”

Tytułowy uzdrowiciel – Wiwan – zostaje porwany ze swojej wioski, by chronić królestwo przed zarazą. Uwięziony na zamku powoli zaczyna wewnętrznie umierać. Złe emocje, intrygi zaczynają go zamykać w sobie. Gdy na ratunek przybywa jego brat oraz przyjaciele, na zamku akurat rozgrywa się prawdziwa krwawa jatka. Bunt przeciwko królowi niesie za sobą wiele ofiar, a Wiwan zostaje wystawiony za bramę królestwa. Zostaje wystawiony na pożarcie zdesperowanych ludzi. Czy pomoc dla uzdrowiciela przybędzie na czas?

Na początku zapoznawania się z „Uzdrowicielem” miałam mieszane uczucia. Początek był dla mnie chaotyczny. Przeskoki z bohatera do bohatera, z akcji do akcji. Nie mogłam się w tym zbytnio połapać i zrozumieć, o co tak właściwie chodzi w tej powieści. Niby miało być o uzdrowicielu, ale autorka za bardzo zagłębiła się w życie innych bohaterów. Może za dużo informacji chciała przekazać na raz, nie wiem. Dużo jest wątków, które są nazbyt rozwinięte, lecz wszystko łączy tytułowy uzdrowiciel. Mimo tego trudnego początku, który zbił mnie z tropu, przebrnęłam przez najgorsze i wkręciłam się. Po połowie książki już nie było tak chaotycznie, trochę spokojniej, mniej zawile, no i więcej uzdrowiciela. I od tego momentu książkę pochłaniałam, kolejne strony umykały mi już jedna za drugą.

W „Uzdrowicielu” mamy do czynienia z zachowaniami ludzi w trudnych chwilach. Są to sytuacje bardzo skrajne, jak na przykład wszem panująca zaraza. Autorka pokazała, że ludzie są zdolni do wszystkiego, by uratować swoje życie, bądź życie najbliższych im osób. Nie ma tu koloryzowania. Są to postawy istnego zezwierzęcenia, dążenia do celu po trupach, i to dosłownie. Pokazane jest dokładnie, że człowiek nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. No oczywiście nie możemy wszystkich ludzi pakować do jednego worka, i jak zawsze znajdą się wyjątki.

Bohaterów w książce jest dużo, a nawet bardzo dużo i trudno skupić się na jednym czy dwóch. Polubiłam bliźniaków połączonych niezwykłą więzią współodczuwania emocji, samego uzdrowiciela, którego dar przez całą powieść chciałam zrozumieć. Czy było to dla niego faktycznie błogosławieństwo czy raczej przekleństwo? Jeszcze dwóch bohaterów zyskało moją sympatię, a mianowicie byli to Ross i Alesei. Do reszty się nie przyczepiam, prócz jednej osoby. Moren! Jego strawić nie mogłam za najbardziej irytujące, zwierzęco-instynktowne zachowanie.

Mojej uwadze nie uszły błędy w tekście. Trochę się ich niestety nazbierało. Jestem z tych czytelników, którzy wyłapują błędy podczas czytania, lecz w tym przypadku przestałam je notować po jakimś czasie, gdyż było to już bardzo uciążliwe. Starałam się nie zwracać na nie uwagi, ale wiem, że niektórym może to bardzo przeszkadzać.

Napisałam, ze to powieść fantasy, bo tak zostało ogólnie przyjęte, ale nie jestem do końca przekonana do tego gatunku. Są elementy fantasy, jak choćby sam uzdrowiciel, który ma niecodzienny dar, lecz dla mnie jest tej fantastyki za mało. Również samego uzdrowiciela w „Uzdrowicielu” mi brakowało. Na szczęście drugą połowę powieści uważam za udaną. W końcu mój niedosyt związany z brakiem uzdrowiciela został zaspokojony, ale również pojawiają się elementy fantastyki, którą tak bardzo uwielbiam. Smoki i elfy – chociaż ich jest jak na lekarstwo, bo zaledwie niewielka wzmianka, to i tak bardzo mnie to ucieszyło. I gdy już tak zaczynałam się radować nagle nastąpiło BUM! Koniec powieści. Książkę skończyłam czytać z niedosytem, gdyż kończy się w momencie, w którym chce się więcej i więcej.

Wydaje mi się, że z tą książką jest tak: im dalej tym lepiej. Dlatego polecam przeczytać „Uzdrowiciela”, bo jest to dobra lektura, która uświadamia nam pewne istotne wartości.


Dziękuję autorce Magdalenie Kułaga za egzemplarz recenzencki swojej powieści. 


9 komentarzy:

  1. Fabuła nie wydaje mi się zbyt zachęcająca, ale sam motyw moralności człowieka i tego, do czego jest zdolny w sytuacjach ekstremalnych, bardzo mnie ciekawi i myślę, że książka mogłaby mi się pod tym względem spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie raczej spasuję, choć może jeszcze kiedyś, gdy będę w nastroju na poważniejsze książki, jednak zmienię zdanie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Poważne ksiązki to zdecydowanie nie moja bajka, może kiedyś - jak wydorośleje :)

    http://ksiazkoweimperium-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fabuła wydaje się średnia. Może sięgnę po tę pozycję, ale trochę później.

    Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarys fabuły mnie nie zainteresował, więc raczej podziękuję za tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że autorka zamiast skupić się na tym wydawałoby się najważniejszym wątku, tak bardzo skupiała się na różnych bohaterach. Na razie sobie daruję, ale nie mówię nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moi Drodzy...Wszystko zależy od tego, jak opowiedziana jest dana historia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. chętnie sięgnęłabym po tą książkę. Obserwuję i będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm książka może być fajna, ale ja chyba ją sobie daruję :)

    OdpowiedzUsuń