Liczba stron: 446
Kategoria: literatura młodzieżowa, new adult
Kategoria: literatura młodzieżowa, new adult
Moja ocena: 9/10
A miało być tak pięknie…
Zastanawialiście się jak to jest być uzależnionym od kogoś?
Kochać tak bardzo, że na samą myśl o utracie tej osoby odpływa się w nicość?
Miłość to piękne zjawisko, jednak miłość nie zawsze jest prosta, o czym możemy
przekonać się czytając debiutancką powieść Holly Bourne „Przeznaczeni”.
Książka opowiada o dwójce nastolatków, którzy zakochują się w
sobie bez pamięci. Nie wiedzą jednak, że ta miłość jest zakazana, niczym słynna
miłość z Romea i Julii. Ale zacznijmy od początku…
Poppy i Noe tworzą idealną parę. Młodzi, piękni i
inteligentki, czego chcieć więcej. Poppy, początkowo feministka, nie wierząca w
miłość całkowicie ulega miłości, która jest dla niej nowym zjawiskiem. Noe miał
trudne dzieciństwo, jednak miłość do Poppy zmienia go do tego stopnia, że
zaczyna mu zależeć na kimś, co do tej pory wydawało się być niemożliwe. I tak w
nudnym miasteczku Middletown dziewczyna, która miewa ataki paniki i chłopak,
który gra w podmiejskiej kapeli zakochują się w sobie bez pamięci, ulegają
czarowi miłości. Wszystko wydaje się być idealne, typowo romantyczna powieść ze
szczęśliwym zakończeniem bla bla bla… Ale ta para nie jest idealna. Czy miłość może
wywołać burze, śnieżyce czy huragan? Czy miłość może być tak potężna, że doprowadzi
do końca świata? Otóż miłość przeznaczonych sobie ludzi ma ogromną moc, która
niestety może wyrządzić wiele złego. Miłość Poppy i Noego, ich pierwsza
prawdziwa miłość, nie będzie prosta. Tak młodzi a już zostaną postawieni przed
decyzją, z której konsekwencjami będą musieli żyć do końca swoich dni. Dzięki
miłości są silni, lecz ta miłość prowadzi do samozagłady.
Książka zaskoczyła mnie pozytywie. Historia Poppy i Noego
pochłonęła mnie całkowicie, jestem pewna, że zapamiętam ją na długo. Zabawne
dialogi pomiędzy przyjaciółkami, romantyczne chwile głównych bohaterów. Ciekawym
rozwiązaniem są króciutkie rozdziały, które przenoszą nas do tajemniczego
laboratorium. Miłe oderwanie od głównego wątku nigdy nie zaszkodzi.
„Przeznaczonych” czyta się dość szybko, początek lekki,
przyjemny, zabawny, jednak środek jest trochę smętny. Mamy miłość, mamy katastrofę,
mamy miłość i znowu katastrofę, i tak w kółko. Chcę być szczera więc muszę
przyznać, że przez parę rozdziałów ciężko było mi przebrnąć. Ale doczekałam się
wynagrodzenia w postaci zakończenia. Ubeczałam się jak nigdy. Ostatnie
rozdziały czytałam z pudełkiem chusteczek. Współczułam tej dwójce, to przez co
musieli przejść na odwyku. Książka pokazuje miłość jako zjawisko uzależniające,
którego odstawienie prowadzi do niewyobrażalnego cierpienia.
„Poczułam ból w klatce piersiowej, w miejscu, gdzie powinno być serce.
Było złamane.
Zostało roztrzaskane na tysiące kawałków, których już nigdy nie uda się złożyć w całość.”
Powieść nie kończy się happy endem i za to należy się
ogromny plus dla autorki. Na pewno wiele osób chciałoby żeby wszystko zakończyło
się pięknie i ładnie, no ale niestety tak nie jest. Zakończenie jest w pewnym
sensie pozytywne, jednak wyciska łzy i łamie serca. Czy liczę na kontynuację?
Myślę, ze fajnie byłoby przeczytać o dorosłej Poppy uodpornionej na Noego.
Przekonałaś mnie do ,,Przeznaczonych" ponieważ wacham się od 3 miesięcy.
OdpowiedzUsuń+piszesz ciekawe recenzje. Sama chciałabym tak pisać.
Dziękuję :)
UsuńA Przeznaczonych polecam :) fajna lektura :)